Chwile grozy przeżyli właściciel volvo i jego kolega, którzy chcieli zwodować łódkę na Wiśle. Nie wszystko poszło zgodnie z planem, bo auto wpadło do wody razem z motorówką…
AGNIESZKA JASKULSKA

Wkrótce po wyciągnięciu auta z wody właściciel wsiadł do niego, odpalił silnik i bez problemów odjechał
Mężczyźni chcieli jak najszybciej popływać łódką. Była ona gotowa na wodne wyprawy. Wystarczyło ją tylko zwodować, a potem popłynąć w siną dal… W środę, 17 maja około godz. 16 przyjechali na tamę w Karczewie, skąd odpływa prom do Gassów. Tam mieli zwodować motorówkę. Pozornie wydawało się to proste, a jednak coś poszło nie tak… Kierowca nie wiedział, że brzeg tamy jest bardzo stromy, i wjechał tyłem auta z przyczepą, na której była motorówka, do rzeki. Volvo w ciągu kilku sekund zanurzyło się w Wiśle.
Na szczęście samochód utknął blisko tamy i mężczyzna samodzielnie wydostał się na brzeg. Tuż po godz. 16 na pomoc wezwano otwockich strażaków. – Sytuacja wyglądała groźnie – podkreśla mł. kpt. Maciej Łodygowski z otwockiej straży pożarnej. – Kierowca samochodu prawdopodobnie nie wiedział, że brzeg tamy jest bardzo stromy. Wystarczyła chwila nieuwagi i auto znalazło się w rzece. Wbrew pozorom wodowanie łodzi nie jest łatwe – tłumaczy mł. kpt. Łodygowski.
Strażacy podkreślają, że właściciel volvo miał wiele szczęścia. Tama w Karczewie jest idealnym miejscem na wodowanie łódki lub przystań dla promu. – Rzeka w tym miejscu płynie bardzo łagodnie. W przeciwnym razie wodowanie łódki mogłoby zakończyć się tragicznie, bo wartki nurt rzeki z pewnością porwałby samochód i motorówkę – tłumaczą strażacy. Tym razem kierowca osobówki najadł się strachu. – Nikomu nic się nie stało. Przy pomocy sprzętu i linek volvo wraz z łódką zostało wyciągnięte z rzeki – mówi mł. kpt. Maciej Łodygowski.
Bo to byłem ja 🙂