Kontrowersyjny obóz piłkarski
W tym roku Mazur Karczew po raz pierwszy był organizatorem wakacyjnego wyjazdu dla młodych piłkarzy. Około 150 dzieci wyjechało do ośrodka w Mrągowie, co kosztowało ich rodziców ponad 207 tys. zł. Obóz na Mazurach szybko zmienił się w koszmar, bo młodzi sportowcy z trenerami i innymi osobami przebywającymi w ośrodku zarazili się powodującym problemy żołądkowe wirusem, który latem krążył w województwie warmińsko-mazurskim. – Na miejscu nie było opieki medycznej ani nie dezynfekowano wystarczająco często pomieszczeń i łazienek. Do tego boisko do gry w piłkę okazało się klepiskiem bez trawy i nasze dzieci miały treningi na boisku oddalonym dwa kilometry od ośrodka – bulwersują się rodzice
AGNIESZKA JASKULSKA
Młodzi piłkarze Mazura Karczew podczas wakacji często wyjeżdżają na obozy sportowe. W tym roku pierwszy raz wyjazd organizował klub z Karczewa, który niedawno otrzymał Złotą Gwiazdkę Certyfikacji PZPN. – Na obóz w sierpniu miało wyjechać około 150 naszych zawodników, dlatego nie było łatwo znaleźć duży ośrodek, który spełniał nasze wymagania, mam na myśli m.in. zakwaterowanie i dostęp do boiska – tłumaczy Piotr Niedziółka, prezes Mazura Karczew. – Wybraliśmy duży hotel w Mrągowie, który zapewniał dobre warunki, pełne wyżywienie, dostęp do kilku boisk i do jeziora. Do tego teren ośrodka był ogrodzony, co zapewniało naszym dzieciom bezpieczeństwo – podkreśla prezes. I dodaje, że kilka tygodni przed wyjazdem przedstawiciele klubu pojechali do Mrągowa, aby sprawdzić, czy wszystko jest tak, jak zapewniał właściciel hotelu. – Nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń i w połowie sierpnia około 150 dzieci z dziewięcioma trenerami kilkoma autokarami wyjechało na obóz sportowy do Mrągowa – relacjonuje Piotr Niedziółka.
Okazało się, że długo wyczekiwany przez młodych piłkarzy wyjazd zamienił się w koszmar. – Nie dość, że dzieci miały być zakwaterowane w dwu- lub trzyosobowych pokojach, a ściśnięto je po kilka osób w ciasnym pomieszczeniu, to jeszcze zawodnicy już w pierwszych dniach zaczęli chorować i wymiotować. Dużo dzieci nie miało siły, aby wstać z łóżek. Trenerzy, którzy sami chorowali, próbowali opiekować się dziećmi i bardzo im za to dziękujemy. Najgorsze jest to, że ośrodek nie zapewnił opieki medycznej, a klub nie dopilnował, aby na obozie była pielęgniarka. Cud, że żadne z dzieci nie trafiło do szpitala – żalą się rodzice.
To jednak nie wszystko. – Dzieciaki miały trenować na zielonych boiskach, a w rzeczywistości boisko było w fatalnym stanie i bez trawy. Do tego posiłki nie zawsze były gorące i zdarzało się, że zawodnicy nie otrzymywali drugiego śniadania lub podwieczorku – skarżą się rodzice, którzy skontaktowali się z „Linią”, prosząc o interwencję. – Moje dzieci często wyjeżdżają na obozy i kolonie, dlatego jestem zaskoczona tak dużą liczbą zastrzeżeń do organizacji wyjazdu, w dodatku dla tak dużej grupy. Mieć pod opieką około 150 dzieci to ogromna odpowiedzialność – podkreślają rodzice jednego z zawodników Mazura, który wyjechał na obóz piłkarski do Mrągowa.
Kontrowersyjny wyjazd rodzice komentowali w mediach społecznościowych, ale klub zorganizował jedynie wewnętrzne spotkanie dla trenerów, po którym wszyscy nabrali wody w usta. – Oczekujemy wyjaśnień, ale nikt z nami nie rozmawia. Dlatego kilka dni temu skierowaliśmy oficjalne pismo z wieloma pytaniami do władz Mazura – tłumaczy inny rodzic, prosząc o anonimowość. I dodaje, że niektóre osoby, w tym trenerzy, zaczęły zastanawiać się nad odejściem z klubu.
Sprawą zajęła się „Linia”, która skontaktowała się nie tylko z władzami Mazura, lecz także z dyrekcją hotelu w Mrągowie. Prezes Mazura Karczew bije się w pierś. – Zawsze, gdy piłkarze wyjeżdżali na obóz sportowy, w placówce była zapewniona opieka. Byliśmy przekonani, że tym razem też tak będzie, dlatego nie sprawdzaliśmy tego – wyjaśnia Piotr Niedziółka. I dodaje, że osobiście skontaktował się z kierownikiem tamtejszego SOR-u, aby przedstawić sytuację. – Przez kilka dni jeździłem do apteki po leki, probiotyki i wodę, bo dzieci bardzo dużo piły. Na szczęście po dwóch-trzech dniach sytuacja się ustabilizowała i nasi zawodnicy mogli zacząć treningi – dodaje. – Niestety boisko okazało się klepiskiem bez trawy, bo nie miało nawodnienia. W tej sprawie interweniowaliśmy u dyrekcji hotelu. Zapewniono nam autokary, które zawoziły naszych piłkarzy na inne boiska oddalone o dwa kilometry od hotelu – wyjaśnia Piotr Niedziółka.
Prezes tłumaczy, że zawodnicy mieli zapewnione pełne wyżywienie. – Nie wszyscy jednak byli przyzwyczajeni do szwedzkich stołów, które były dwa razy dziennie, ale każdy mógł najeść się do syta. Do tego był także obiad – podkreśla prezes Mazura. Władze klubu z Karczewa wystosowały już pismo do dyrekcji hotelu w Mrągowie, oczekując wyjaśnień i rekompensaty za niewywiązanie się ze wszystkiego, co miało być zapewnione podczas pobytu młodych piłkarzy.
O to „Linia” zapytała Natalię Kurman, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu hotelu w Mrągowie. – Jesteśmy bardzo zaskoczeni tą sytuacją, bo Mazur Karczew żegnał się z nami z uśmiechem i podziękowaniami za udany pobyt. Zawsze staramy się sprostać oczekiwaniom naszych gości, nawet wtedy, gdy okazało się, że boisko przy hotelu pod koniec sezonu było w fatalnym stanie. Od razu na swój koszt zorganizowaliśmy autokary, które o każdej porze zawoziły piłkarzy na nasze inne boiska – wyjaśnia dyrektor Natalia Kurman. I zapewnia, że ośrodek w stu procentach wywiązał się z zawartej umowy, która przewidywała trzy posiłki, w tym obiad z deserem. – Pokoje były czteroosobowe i nikogo nie „upychaliśmy” – zaznacza dyrektor ds. sprzedaży i marketingu hotelu w Mrągowie. – Nasz obiekt zapewnia usługi hotelarskie, czyli nocleg i wyżywienie, ale nie zajmujemy się opieką czy organizowaniem pobytu młodzieży. To zadanie dla organizatorów wyjazdu. Nigdy nie zapewnialiśmy usług medycznych. I o tym informujemy każdego organizatora turnusu – wyjaśnia Natalia Kurman. – Obowiązek zapewnienia opieki medycznej spoczywa na organizatorze wyjazdu, dlatego niektóre grupy, które do nas przyjeżdżały, miały swoją pielęgniarkę lub lekarza, a niektóre nie. Ponieważ wiedzieliśmy, że z Mazurem Karczew nie było pielęgniarki, a dużo dzieci zachorowało, nasza placówka zapewniała doraźną pomoc pielęgniarki. Na szczęście dzieci szybko wracały do zdrowia – tłumaczy dyrektor ds. sprzedaży i marketingu hotelu w Mrągowie.
Przedstawicielka ośrodka dodaje, że podczas wakacji wirus, który krążył na Mazurach, utrudnił pobyt wielu osobom. Dlatego zarówno właściciele hotelu, jak i przedstawiciele klubu z Karczewa wyciągnęli z tej sytuacji wnioski, aby w przyszłości uniknąć podobnych nieprzyjemnych sytuacji.
OŚWIADCZENIE W SPRAWIE ZGRUPOWANIA W MRĄGOWIE
Zarząd klubu LKS Mazur Karczew zapoznał się z informacjami uzyskanymi od naszych trenerów po odbytym zgrupowaniu. Na wspólnym zebraniu organizacyjnym doszliśmy do kilku wniosków. Zarząd klubu postanowił dochodzić wyjaśnień od ośrodka, w którym byli zameldowani podopieczni. Dodatkowo klub będzie starał się wyjaśnić wszelkie niedociągnięcia powstałe podczas zgrupowania, by w przyszłości nie powtarzały się takie sytuacje. Jest to lekcja dla nas, Zarządu, by zwracać uwagę na przygotowanie ośrodka do przyjęcia grupy młodych piłkarzy, żeby mogli rozwijać się i trenować na najwyższym poziomie, potrzebna jest np. wizytacja minimum 10 dni przed przyjazdem.
Prezes Zarządu Klubu, Piotr Niedziółka